Co roku, podczas wakacji wymyślam sobie
jakieś robótki renowacyjne.
W tym roku padło na kredensik,
który trafił do mnie w opłakanym stanie.
( płakać to mi się chciało podczas szlifowania
niezliczonej ilości warstw starej farby).
Wyglądał smutno z odpadającymi płatami farby
i zwisającymi drzwiczkami
ale zachwyciła mnie jego górna część.
Tak wyglądała na początku :
Trzeba było trochę nad nią popracować
Ale efekt końcowy uważam za zadowalający.
Oprócz radości z podarowania mebelkowi nowego życia
zyskałam kilka dodatkowych półek w kuchni,
których bardzo mi dotychczas brakowało.
W trakcie prac nad kredensikiem
kiedy potwornie bolały mnie ręce od wibracji szlifierki
miałam momenty zwątpienia, myślałam że nie dam rady
ale jestem upartym zodiakalnym bykiem i jak już czegoś się podejmuję
muszę skończyć.
( z pewnością jesienią mój łokieć tenisisty znowu o sobie przypomni )
Skończyłam, ustawiliśmy go w kuchni
i oto jest z nami kolejny stary mebelek,
który krył w sobie wiele tajemnic.........
Pozdrawiam niedzielnie :)
PEREŁKA :) o jakiej marzy wiele osób, No i oczywistym jest że zrobiłaś kawał koronkowej roboty.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDroga Stasiu! Jaki kredensik??? Przecież to prawdziwy byfyj z duszą. Gratuluję wykonanej pracy (wiem coś o tym). Końcowy efekt wspaniały! Pozdrawiam-Aga H.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda Agnieszko ! Prawdziwy śląski byfyj wywleczony ze strychu starej katowickiej kamienicy:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń