Coraz piękniej za oknem.
Ostatnio mogę podziwiać jedynie to co za oknem.
Przyplątała się nam jakaś kapryśna, gardłowo - katarowo - kaszlowa
infekcja i siedzimy sobie z Piotrusiem już kilka dni w domu.
Przypomnieliśmy sobie o różnych dziwnych grach,
które leżały gdzieś zapomniane,
gramy namiętnie w karty ( przy czym nie obce nam oszukiwanie - niestety).
Kiedy zaś męczy nas swoja obecność,
każde udaje się do swoich zajęć.
Tak też stało się przed chwilą, wróciliśmy od lekarza
z niezbyt dobrymi prognozami.
Młody położył się i ogląda telewizję mam więc chwilkę
i wykorzystam ją by przedstawić moją Tildę Matyldę.
Chociaż Matylda mieszka już z nami dawno, jakoś nie było okazji
aby ją pokazać, więc zrobię to teraz:
Matylda uszyta jest z lnu a jej wypełnienie to runo owcze.
Włosy Matyldy wykonane są z melanżowej, włóczki moherowej
Jako anielica dostała pikowane, lniane skrzydła
Przysiadła sobie na parapecie
obok czekających na kwiatki żonkili, z radością patrzy na świat,
który powoli budzi się do życia.
Swoją drogą chyba my wszyscy z utęsknieniem czekamy na wiosnę.
Oby jak najszybciej do nas przyszła:)
Fajne ma włoski, zresztą cała jest cudna :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)