Jak dobrze obudzić się w niedzielny poranek.
Niedzielny, wakacyjny no i tak pięknie rozświetlony słoneczkiem.
W zasadzie to właśnie słoneczko, wdzierające się nieśmiało do sypialni
obudziło mnie dzisiaj.
Korzystając z okazji, że nikt z domowników
nie dopadł jeszcze laptopa, wstawiam szybciutko nowego posta.
Co prawda lala nad którą pracuję jeszcze nie gotowa
ale w tak zwanym międzyczasie powstało parę rzeczy.
Pokazuję je zatem właśnie teraz:
Jako pierwszy fartuszek
( w zasadzie dwa jednakowe: dla mnie i dla mamy )
które powstały z bawełny
zalegającej w szafie mojej mamy ponoć już od dwudziestu paru lat.
Nawiasem mówiąc rzadko dziś można spotkać
bawełnę o tak mocnym, gęstym splocie.
Aż żal było jej nie wykorzystać.
A tu torba z serii zakupowych,
powstało ich w ostatnim czasie wiele,
ale nie zostały uwiecznione na zdjęciach
( szkoda)
I torba z serii zakupowych raz jeszcze.
A tu nareszcie dokończone firaneczki do kuchni.
Długo powstawały, bo bordiura jest robiona na szydełku,
no i trochę potrwało zanim wydziergałam odpowiednią ilość.
Dzisiaj postanowiłam w wolnych chwilach
popracować nad nową lalką waldorfską.
Mam nadzieję, że efekty pokażę pod koniec tygodnia.
Miłej niedzieli życzę i znikam do kuchni,
bo chłopcy domagają się śniadania :)
Też mam takie wiekowe materiały i wyglądają jak nowe, a nawet jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńFajny jest ten fartuszek i te torby ale firaneczki... No po prostu cudo! Bardzo w moim guście. Niestety przez koty o takich ładnych firankach mogę tylko pomarzyć.
Pozdrawiam :-)
U nas z kolei z uwagi na niesforne psiaki pomarzyć możemy o kociakach, a marzymy o nich oj, marzymy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)