niedziela, 6 lipca 2014

Leniwa niedziela

Jak dobrze obudzić się w niedzielny poranek.
Niedzielny, wakacyjny no i tak pięknie rozświetlony słoneczkiem.
W zasadzie to właśnie słoneczko, wdzierające się nieśmiało do sypialni 
obudziło mnie dzisiaj.
Korzystając z okazji, że nikt z domowników 
nie dopadł jeszcze laptopa, wstawiam szybciutko nowego posta.
Co prawda lala nad którą pracuję jeszcze nie gotowa
ale w tak zwanym międzyczasie powstało parę rzeczy.
Pokazuję je zatem właśnie teraz: 

Jako pierwszy fartuszek
( w zasadzie dwa jednakowe: dla mnie i dla mamy )
 które powstały z bawełny 
zalegającej w szafie mojej mamy ponoć już od dwudziestu paru lat.
Nawiasem mówiąc rzadko dziś można spotkać 
bawełnę o tak mocnym, gęstym splocie.
Aż żal było jej nie wykorzystać.


A tu torba z serii zakupowych, 
powstało ich w ostatnim czasie wiele, 
ale nie zostały uwiecznione na zdjęciach
( szkoda)


I torba z serii zakupowych raz jeszcze.


A tu nareszcie dokończone firaneczki do kuchni.
Długo powstawały, bo bordiura jest robiona na szydełku, 
no i trochę potrwało zanim wydziergałam odpowiednią ilość.
Dzisiaj postanowiłam w wolnych chwilach 
popracować nad nową lalką waldorfską.
Mam nadzieję, że efekty pokażę pod koniec tygodnia.
Miłej niedzieli życzę i znikam do kuchni,
bo chłopcy domagają się śniadania :) 

2 komentarze:

  1. Też mam takie wiekowe materiały i wyglądają jak nowe, a nawet jeszcze lepiej.
    Fajny jest ten fartuszek i te torby ale firaneczki... No po prostu cudo! Bardzo w moim guście. Niestety przez koty o takich ładnych firankach mogę tylko pomarzyć.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas z kolei z uwagi na niesforne psiaki pomarzyć możemy o kociakach, a marzymy o nich oj, marzymy :)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

Masz pytania ?
Skontaktuj się ze mną szulcstanislawa@o2.pl